2015/16 „Warto siê uczyæ, bo s± ludzie, którzy to zauwa¿± i doceni±” - Obóz w Milówce 20-26 IX 2015
Dodane przez admin dnia Pa¼dziernika 21 2015 19:27:00
Refleksje Marka Jendernalika ucznia Publicznego Gimnazjum w Pinczynie
na temat obozu w Milówce 20-26 IX 2015 r.
W nagrodê za dobre wyniki w nauce otrzyma³em mo¿liwo¶æ wyjazdeu do Milówki zorganizowanego przez stowarzyszenie „Talent”.
Obóz rozpocz±³ siê 20 wrze¶nia, w niedzielê. Z domu wyjecha³em o bardzo wczesnej porze. Pogoda by³a bardzo melancholijna. Z nieba pada³ lekki kapu¶niaczek. Wraz z mam± i siostr± dojechali¶my do MOP Kleszczewko. Stamt±d rozpoczê³a siê moja podró¿ autokarem. Autobus by³ wype³niony do cna. Zosta³o tylko jedno miejsce, które czeka³o w³a¶nie na mnie. Czeka³a nas d³uga droga…
Trasa ci±gnê³a siê w nieskoñczono¶æ. Mija³y godziny. Obserwowa³em zmieniaj±cy siê krajobraz naszego piêknego kraju. Raz pojawia³y siê rozleg³e pola, kiedy indziej lasy, lecz g³ówn± atrakcj± by³o patrzenie na ekrany akustyczne- raz zielone, a raz przezroczyste. W okolicach £odzi wst±pili¶my do restauracji „Z³oty M³yn”. Porcjejedzenia by³y tam tak wielkie, ¿e chyba nikt nie podo³a³by zjedzeniu dwóch dañ i deseru. Gdy nabrali¶my energii, ruszyli¶my w dalsz± trasê.
Dojechali¶my do Milówkioko³o godziny szesnastej. Na drugim krañcu Polski by³o ju¿ w miarê s³onecznie. Rze¶kie powietrze i ¶piew ptactwa sprawia³y, ¿e poczuli¶my siê jak w raju. Otrzyma³em pokój numer 1. Zosta³em na niego „skazany” na tydzieñ. Wraz ze mn± mieszka³o w nim dwóch ch³opaków. Szybko z³apali¶my wspólny jêzyk. Po d³u¿szej rozmowie okaza³o siê, ¿e w trójkê jeste¶my ministrantami w jednej diecezji. Jednak ten wielki ¶wiat okazuje siê ma³y... Po dwóch godzinach adaptacji z nowym ¶rodowiskiem przysz³a pora na kolacjê. Zeszli¶my i czeka³ tam na nas szwedzki stó³, ale mi wydaje siê, ¿e by³ z Polski, bo dêbowy. Pó¼niej przyszed³ czas na zajêcia integracyjne oraz zosta³ przedstawiony plan na najbli¿szy tydzieñ.
Ju¿ mieli¶my i¶æ spaæ, ju¿ by³a w nas ta g³êboka chêæ u¶niêcia, ale okaza³o siê, ¿e piêtro ni¿ej odbywa siê wesele. Nie wiem, kiedy zasn±³em, ale na pewno nie prêdko.
Pierwszego w³a¶ciwego dnia obozu wyjechali¶my zdobyæ pierwszy szczyt- Pilsko. By³ to swoisty egzamin sprawdzaj±cy stan naszej kondycji. Faktyczny wysi³ek mia³ dopiero nast±piæ, ale o tym trochê pó¼niej… By³a z nami trójka opiekunów: pan Grzegorz, pan Artur oraz pani Natalia. Zdobycie szczytu by³o mêcz±ce, lecz bardziej wyczerpuj±ce okaza³o siê zej¶cie. Okazuje siê, ¿e si³a grawitacji w górach dzia³a mocniej ni¿ u nas. Przynajmniej tak mi siê wydawa³o.
Po powrocie do pensjonatu i zjedzeniu obiadu mieli¶my wyk³ady z informatyki mentalnej i fizyki. Zajêcia minê³y szybko, a po kolacji czê¶æ z nas uczestniczy³a w zawodach dru¿ynowych. Brali w nich tak¿e udzia³ uczniowie klasy informatycznej z Trójmiasta. Rywalizacja polega³a na rozwi±zywaniu zadañ informatycznych, jak i fizycznych. Potem mieli¶my jeszcze zajêcia psychologiczne, ale w nie ju¿ nie bêdê siê zag³êbia³. Taki poobiedni program obowi±zywa³ ka¿dego dnia.
We wtorek czeka³o na nas prawdziwe wyzwanie- Babia Góra. Sama nazwa brzmi strasznie, lecz nie tak ¼le, jak wej¶cie na szczyt. Najpierw szli¶my lasem, tak osi±gnêli¶my 100m wysoko¶ci. Raz by³o zimno- ubierali¶my siê, sta³o siê gor±co- trzeba by³o zdj±æ bluzê, w wyniku czego znów stawa³o siê ch³odno, itd. Pó¼niej zaczê³a siê katorga. Zaczêli¶my rzeczywi¶cie i¶æ do góry. Trzeba by³o w³o¿yæ w to du¿o si³. Wyszli¶my z lasu. S³oñce piek³o, lecz wiatr ch³odzi³. To by³y trudne warunki. Doszli¶my do ¶ciany, gdzie trzeba by³o zachowaæ szczególn± ostro¿no¶æ. Jeden z³y ruch i spada siê, tocz±c siê po kosodrzewinie. Wreszcie dotarli¶my na szczyt. By³o strasznie... Praktycznie wszyscy byli cali mokrzy, a na górze wia³o z nies³ychan± moc±. Zabawili¶my tam 20 minut, w miêdzyczasie przechodz±c na stronê s³owack±. Wrócili¶my do autokaru i pojechali¶my do Centrum Górskiego „Korona Ziemi”. By³o nawet ciekawie, lecz nie na tyle, by pisaæ o tym zawi³e i krête historie.
W ¶rodê naszym celem sta³o siê Pilsko. Ju¿ nie wszyscy ruszyli w trasê. Niektórzy zostali w pensjonacie i s³usznie zrobili, bo by nie podo³ali wyzwania. Du¿a czê¶æ grupy zostawa³a daleko z ty³u, podziwiaj±c mchy i porosty Beskidów. Weszli¶my na szczyt. Ogona nie by³o widaæ, wiêc szybko poszli¶my na s³owack± czê¶æ, która by³a wy¿sza. Gdy wrócili¶my, spó¼niona czê¶æ dopiero przyby³a i rozkoszowa³a siê piêknymi widokami. W drodze powrotnej weszli¶my jeszcze do schroniska, a pó¼niej odbywa³y siê regularne wyk³ady.
Czwartek by³ dniem „bez autobusu”. Do wybranego szczytu musieli¶my doj¶æ wiêc pieszo. By³o to wielkie wyzwanie, którego podjê³o siê tylko kilku uczestników. Naszym celem sta³a siê Barania Góra. Ruszyli¶my po ¶niadaniu w zwartym i hardym szyku. Zanim siê obejrzeli¶my, byli¶my ju¿ u stóp góry. Nagle i bardzo niespodziewanie znale¼li¶my siê w gêstej chmurze. Chmurze tak gêstej, ¿e mleko przy niej jest jak woda. Po wielu minutach zdobyli¶my szczyt. Wyszli¶my z mg³y, która by³a teraz pod nami. Poczuli¶my siê jak w niebie. Rozpoczê³a siê uczta zwyciêzców. Kto mia³, wyj±³ jakie¶ smako³yki i czêstowa³ nimi innych. Tego dnia w ramach kolacji odby³o siê ognisko - krótkie, ale bardzo smaczne.
W pi±tek pogoda wyra¼nie siê popsu³a. Nie mieli¶my na szczê¶cie w planach zdobywania kolejnego szczytu. Wybrali¶my siê do stacji kosmicznej „Polaris” w Sopotni Wielkiej. By³a to bardzo „ekscytuj±ca” podró¿. Dowiedzieli¶my siê, ¿e nie mo¿na „zanieczyszczaæ nieba ¶wiat³em”, wiêc wszelkie lampy uliczne powinny o¶wietlaæ tylko ulice. Zobaczyli¶my tak¿e makietê, pokazuj±c± wyobra¿enia m³odzie¿y o wygl±dzie Sopotni w 2050 roku. By³o to do¶wiadczenie, którego nigdy nie zapomnê. Tego nie da siê zapomnieæ...
W pi±tkowy wieczór odby³o siê podsumowanie obozu oraz konkurs talentów. Swe zdolno¶ci pokazywali obozowicze, którzy nie brali udzia³u w wyk³adach z fizyki. Znalaz³ siê tam ¶piew, recytacja oraz pokaz dzie³ plastycznych, wykonanych podczas trwania obozu. Ju¿ pod sam wieczór odby³o siê spotkanie uczestników i omówienie minionego tygodnia. Po zebraniu ¶piewali¶my jeszcze d³ugo przy akompaniamencie gitar.
W sobotni poranek zjedli¶my ostatnie ¶niadanie oraz otrzymali¶my prowiant na drogê. Podró¿ powrotna by³a o wiele krótsza. Znowu zago¶cili¶my do „Z³otego M³yna” i ruszyli¶my w stronê Trójmiasta. Atmosfera by³a cudowna. Wszyscy wspominali obozowe wydarzenia i wymieniali siê opiniami. Do kresu mojej drogi dojecha³em oko³o godziny szesnastej i po¿egna³em ca³y weso³y autobus.
By³a to przygoda, której na pewno nie zapomnê. Mog³em prze¿yæ co¶ nowego, nauczyæ siê wielu ciekawych rzeczy, a przede wszystkim poznaæ interesuj±cych ludzi. Mora³ jest bardzo prosty: „Warto siê uczyæ, bo s± ludzie, którzy to zauwa¿± i doceni±”.