na temat obozu w Milwce 20-26 IX 2015 r.
W nagrod za dobre wyniki w nauce otrzymaem moliwo wyjazdeu do Milwki zorganizowanego przez stowarzyszenie „Talent”.
Obz rozpocz si 20 wrzenia, w niedziel. Z domu wyjechaem o bardzo wczesnej porze. Pogoda bya bardzo melancholijna. Z nieba pada lekki kapuniaczek. Wraz z mam i siostr dojechalimy do MOP Kleszczewko. Stamtd rozpocza si moja podr autokarem. Autobus by wypeniony do cna. Zostao tylko jedno miejsce, ktre czekao wanie na mnie. Czekaa nas duga droga…
Trasa cigna si w nieskoczono. Mijay godziny. Obserwowaem zmieniajcy si krajobraz naszego piknego kraju. Raz pojawiay si rozlege pola, kiedy indziej lasy, lecz gwn atrakcj byo patrzenie na ekrany akustyczne- raz zielone, a raz przezroczyste. W okolicach odzi wstpilimy do restauracji „Zoty Myn”. Porcjejedzenia byy tam tak wielkie, e chyba nikt nie podoaby zjedzeniu dwch da i deseru. Gdy nabralimy energii, ruszylimy w dalsz tras.
Dojechalimy do Milwkiokoo godziny szesnastej. Na drugim kracu Polski byo ju w miar sonecznie. Rzekie powietrze i piew ptactwa sprawiay, e poczulimy si jak w raju. Otrzymaem pokj numer 1. Zostaem na niego „skazany” na tydzie. Wraz ze mn mieszkao w nim dwch chopakw. Szybko zapalimy wsplny jzyk. Po duszej rozmowie okazao si, e w trjk jestemy ministrantami w jednej diecezji. Jednak ten wielki wiat okazuje si may... Po dwch godzinach adaptacji z nowym rodowiskiem przysza pora na kolacj. Zeszlimy i czeka tam na nas szwedzki st, ale mi wydaje si, e by z Polski, bo dbowy. Pniej przyszed czas na zajcia integracyjne oraz zosta przedstawiony plan na najbliszy tydzie.
Ju mielimy i spa, ju bya w nas ta gboka ch unicia, ale okazao si, e pitro niej odbywa si wesele. Nie wiem, kiedy zasnem, ale na pewno nie prdko.
Pierwszego waciwego dnia obozu wyjechalimy zdoby pierwszy szczyt- Pilsko. By to swoisty egzamin sprawdzajcy stan naszej kondycji. Faktyczny wysiek mia dopiero nastpi, ale o tym troch pniej… Bya z nami trjka opiekunw: pan Grzegorz, pan Artur oraz pani Natalia. Zdobycie szczytu byo mczce, lecz bardziej wyczerpujce okazao si zejcie. Okazuje si, e sia grawitacji w grach dziaa mocniej ni u nas. Przynajmniej tak mi si wydawao.
Po powrocie do pensjonatu i zjedzeniu obiadu mielimy wykady z informatyki mentalnej i fizyki. Zajcia miny szybko, a po kolacji cz z nas uczestniczya w zawodach druynowych. Brali w nich take udzia uczniowie klasy informatycznej z Trjmiasta. Rywalizacja polegaa na rozwizywaniu zada informatycznych, jak i fizycznych. Potem mielimy jeszcze zajcia psychologiczne, ale w nie ju nie bd si zagbia. Taki poobiedni program obowizywa kadego dnia.
We wtorek czekao na nas prawdziwe wyzwanie- Babia Gra. Sama nazwa brzmi strasznie, lecz nie tak le, jak wejcie na szczyt. Najpierw szlimy lasem, tak osignlimy 100m wysokoci. Raz byo zimno- ubieralimy si, stao si gorco- trzeba byo zdj bluz, w wyniku czego znw stawao si chodno, itd. Pniej zacza si katorga. Zaczlimy rzeczywicie i do gry. Trzeba byo woy w to duo si. Wyszlimy z lasu. Soce pieko, lecz wiatr chodzi. To byy trudne warunki. Doszlimy do ciany, gdzie trzeba byo zachowa szczegln ostrono. Jeden zy ruch i spada si, toczc si po kosodrzewinie. Wreszcie dotarlimy na szczyt. Byo strasznie... Praktycznie wszyscy byli cali mokrzy, a na grze wiao z niesychan moc. Zabawilimy tam 20 minut, w midzyczasie przechodzc na stron sowack. Wrcilimy do autokaru i pojechalimy do Centrum Grskiego „Korona Ziemi”. Byo nawet ciekawie, lecz nie na tyle, by pisa o tym zawie i krte historie.
W rod naszym celem stao si Pilsko. Ju nie wszyscy ruszyli w tras. Niektrzy zostali w pensjonacie i susznie zrobili, bo by nie podoali wyzwania. Dua cz grupy zostawaa daleko z tyu, podziwiajc mchy i porosty Beskidw. Weszlimy na szczyt. Ogona nie byo wida, wic szybko poszlimy na sowack cz, ktra bya wysza. Gdy wrcilimy, spniona cz dopiero przybya i rozkoszowaa si piknymi widokami. W drodze powrotnej weszlimy jeszcze do schroniska, a pniej odbyway si regularne wykady.
Czwartek by dniem „bez autobusu”. Do wybranego szczytu musielimy doj wic pieszo. Byo to wielkie wyzwanie, ktrego podjo si tylko kilku uczestnikw. Naszym celem staa si Barania Gra. Ruszylimy po niadaniu w zwartym i hardym szyku. Zanim si obejrzelimy, bylimy ju u stp gry. Nagle i bardzo niespodziewanie znalelimy si w gstej chmurze. Chmurze tak gstej, e mleko przy niej jest jak woda. Po wielu minutach zdobylimy szczyt. Wyszlimy z mgy, ktra bya teraz pod nami. Poczulimy si jak w niebie. Rozpocza si uczta zwycizcw. Kto mia, wyj jakie smakoyki i czstowa nimi innych. Tego dnia w ramach kolacji odbyo si ognisko - krtkie, ale bardzo smaczne.
W pitek pogoda wyranie si popsua. Nie mielimy na szczcie w planach zdobywania kolejnego szczytu. Wybralimy si do stacji kosmicznej „Polaris” w Sopotni Wielkiej. Bya to bardzo „ekscytujca” podr. Dowiedzielimy si, e nie mona „zanieczyszcza nieba wiatem”, wic wszelkie lampy uliczne powinny owietla tylko ulice. Zobaczylimy take makiet, pokazujc wyobraenia modziey o wygldzie Sopotni w 2050 roku. Byo to dowiadczenie, ktrego nigdy nie zapomn. Tego nie da si zapomnie...
W pitkowy wieczr odbyo si podsumowanie obozu oraz konkurs talentw. Swe zdolnoci pokazywali obozowicze, ktrzy nie brali udziau w wykadach z fizyki. Znalaz si tam piew, recytacja oraz pokaz dzie plastycznych, wykonanych podczas trwania obozu. Ju pod sam wieczr odbyo si spotkanie uczestnikw i omwienie minionego tygodnia. Po zebraniu piewalimy jeszcze dugo przy akompaniamencie gitar.
W sobotni poranek zjedlimy ostatnie niadanie oraz otrzymalimy prowiant na drog. Podr powrotna bya o wiele krtsza. Znowu zagocilimy do „Zotego Myna” i ruszylimy w stron Trjmiasta. Atmosfera bya cudowna. Wszyscy wspominali obozowe wydarzenia i wymieniali si opiniami. Do kresu mojej drogi dojechaem okoo godziny szesnastej i poegnaem cay wesoy autobus.
Bya to przygoda, ktrej na pewno nie zapomn. Mogem przey co nowego, nauczy si wielu ciekawych rzeczy, a przede wszystkim pozna interesujcych ludzi. Mora jest bardzo prosty: „Warto si uczy, bo s ludzie, ktrzy to zauwa i doceni”.