Od miesiąca nauka w polskich szkołach, i nie tylko, przebiega z wykorzystaniem narzędzi zdalnych. Gdyby ktoś jeszcze w lutym powiedział, że przyjdzie nam się mierzyć z rzeczywistością wirtualną, aby w taki sposób uczyć dzieci, otworzyłabym usta ze zdziwienia. Wcześniej nauczyciele grzmieli, że uczniowie „siedzą tylko w komputerach”, a teraz? Teraz sami ich odsyłamy do zasobów sieci, przekazujemy lekcje na drugą stronę łącza, kontaktujemy się z uczniami zdalnie, aby zapytać o ich samopoczucie, wyjaśniamy niejasności. „To się porobiło…”- słyszę od rodziców naszych uczniów lub gdy widzę się z kimś po długim czasie.